Please ensure Javascript is enabled for purposes of website accessibility Wywiad z lamusa z dr inż. Janem Ceitlem | Wydział Leśny i Technologii Drewna

Wywiad z lamusa z dr inż. Janem Ceitlem

"Nie musimy wszędzie i na siłę dążyć do różnicowania drzewostanu"

Poznań 2012 r.

- Czy nowe Zasady Hodowli Lasu wniosły coś istotnego do gospodarki leśnej?

- W zasadzie nie mogły nic wielkiego wnieść. Są bardziej ogólne i mniej szczegółowe. Uściślają jedynie kierunki działań i mają ramowy charakter. Zniknął tzw. wypełniacz ideowy, więc są mniej obszerne. Obecne Zasady mają 72 strony, a tak naprawdę 55 str. Są cieńsze od pierwszych z 1953 r., które miały 84 str. Założeniem było, aby nowe ZHL nie były instrukcją technologiczną, ani podręcznikiem hodowli lasu.

- Czy nowe Zasady Hodowli Lasu pozwalają na prowadzenie autorskiego leśnictwa?

- Tak. Dopuszczają dużą dowolność kombinacji i wiele decyzji przenoszą na poziom nadleśnictwa. Na przykład na posiedzeniu Komisji Założeń Planu można ustalać skład gatunkowy drzewostanu i kierunek produkcji. Czy praktycy zechcą skorzystać z tych możliwości to już inna sprawa, bo zdaję sobie sprawę, że zasada, by się „nie wychylać” obowiązuje nadal.

- Co się wydarzyło w hodowli lasu pomiędzy rokiem 1953 a 2011 r.?

- Poprzednie dokumenty zakładały silne powiązanie z kontrolą i w związku z tym wytyczały szczegółowe drogi postępowania. Obecnie jest inaczej, choć też pojawiają się za takim podejściem „tęsknoty”, ale one zwalniają z myślenia, bo działanie pod wskaźniki i liczby nie zawsze jest racjonalne.

- Lata 50-te XX w. ustawiały hodowlę lasu raczej pod funkcję produkcyjną.

- Jak się mówi o leśnictwie, to myśli się o gospodarce i odwrotnie. W pierwszych Zasadach nie było zbyt wiele odniesień ogólnoprzyrodniczych, a dziś roi się wręcz od takich odwołań. Ponieważ jednak każdy fragment lasu ma spełniać wszystkie funkcje, więc racjonalność ekonomiczna też jest zauważalna.

- Na tegorocznej Krajowej Konferencji Hodowlanej dużo mówiono o zmianie granic zasięgów głównych drzew lasotwórczych. Czy wobec tego znikną krainy przyrodniczo-leśne?

-Nasze leśnictwo kształtują w sumie cztery gatunki lasotwórcze, a więc: sosna, świerk, buk i jodła i to one decydowały o granicach krain. Zmienia się, choć z wielkimi oporami, podejście do zasięgów, bo to co przed laty wykreślił prof. Raciborski i co później upowszechnił prof. Szafer staje się dzisiaj już nieaktualne. Mamy do czynienia z dynamiką roślin, ze zmianami klimatycznymi, z wpływem człowieka. Tak więc nie da się utrzymać jakiejś linii na mapie. Mamy też kłopot z uznaniem, co jest naturalne, a co nie, gdyż na przyrodę wiele jest bezpośrednich i pośrednich oddziaływań. Są wątpliwości, co do prawdziwego przebiegu zasięgów drzew. Rozwiązaniem kwestii nie będzie przesunięcie granic zasięgu, ale szukanie kompromisu uwzględniającego dynamikę rozwojową poszczególnych drzew, takich jak buk, dęby, klony czy grab.

- Czyli grozi nam zabuczanie i zagrabianie?

- Dostrzegam ten problem. I często ostrzegam leśników, aby nie wprowadzali na nieoptymalne warunki siedliskowe dębu lub buka. Nie ma sensu, bo jaki będzie „produkt” z kwaśnej dąbrowy IV i V bonitacji? Niewątpliwie następuje rewitalizacja i regradacja siedlisk, ale czy w tak szybki sposób? To wiąże się z problemem przebudowy składu gatunkowego było do tej pory realizowane przy pomocy rębni gniazdowej. I jeżeli będziemy zwiększać powierzchnię i udział gniazd, to tym samym automatycznie zwiększymy udział dębu lub buka. Przy prowadzonej na siłę przebudowie, na siedliskach BMśw może dojść do sytuacji, że gatunki te przez 20 lat nie wyrosną powyżej kolan. Czy o to nam chodzi? Według mnie, w warunkach słabszych siedlisk nie powinno przekraczać się 20% udziału tzw. ambitnych gatunków.

- Jakość siedlisk w ostatnich latach szybko się poprawia?

- Nie jestem siedliskoznawcą, ale zgadzam się, że żyzność niektórych siedlisk za szybko ulegała wzrostowi, co w krajowych warunkach skutkowało ogromną powierzchnią do przebudowy. To jest powierzchnia 1.320 tys. ha drzewostanów do przebudowy, czyli ponad 20% powierzchni Lasów Państwowych. A mówimy tylko o przebudowie pod względem gatunkowym, a gdzie przebudowa drzewostanów na wielopiętrowe i wielowiekowe? Trzeba przyhamować ten proces i zastanowić się czy ta przebudowa wszędzie musi następować.

- Uda się utrzymać podział na krainy przyrodniczo-leśne?

- Nie wiem. Mówi się o nowej koncepcji opracowanej przez dra Zielonego, który utrzymał podział na krainy ale polikwidował dzielnice i namnożył mezoregiony do liczby 183, a było ich wcześniej 149. Obecnie nie wiemy co obowiązuje i szkoda, że nie było jakiejś szerszej dyskusji. Dobrze, że pojawia się nowa koncepcja, ale szkoda, że nie została ona poddana dyskusji. W związku z tym pojawia się przede wszystkim pytanie – jaki jest sens tych zmian?

- Czy hodowla lasu ma pomysł na uwzględnieniem w swoich działaniach zmian klimatycznych?

- To jest najtrudniejszy chyba temat, gdyż przy niezmienności siedlisk trudno prowadzić hodowlę lasu w warunkach zmieniającego się środowiska. Nic nie jest stabilne.

- A kiedyś nie było zmian?

- Były, ale nie tak dynamiczne. Niektórzy twierdzą, że cała gospodarka leśna, to ciągła przebudowa. Leśnicy muszą uwzględniać więc zmiany siedlisk, biocenozy i polityki leśnej, która definiuje cele gospodarki leśnej. W tym aspekcie zasadne jest odpowiedzenie na pytanie – kto za to zapłaci? Trzeba po prostu zarobić na przebudowę.

Problem leśnictwa bierze się z dużej perspektywy czasowej produkcji drewna. Ważna jest wiedza i intuicyjne rozumienie lasu, bo jak twierdzi dr Jacek Zientarski przy wzroście temperatury o 5 stopni C w ramach jednego cyklu produkcyjnego drzewostanu, nic nie możemy sensownego zrobić.

Mamy doświadczenia z Niemiec prowadzone w drzewostanach dębowo-sosnowych, gdzie dąb bezszypułkowy w powiązaniu z sosną stały się jakimś remedium na zmiany. W tych działaniach jest postępowanie na rzecz nie tylko utrzymania lasu, ale i na produkowanie wartościowego drewna. Oczywiście to i tak nie daje nam odpowiedzi, ale przybliża nas do wypracowania koncepcji. Prof. Thomasius z Tharant’hu już przed lat ustalił, że właściwe zagospodarowanie lasu, w warunkach zmieniającego się środowiska musi uwzględniać: 1 -dużą elastyczność lasu wobec środowiska i społeczeństwa; 2 - zminimalizowanie ekologicznego i ekonomicznego ryzyka drogą zróżnicowania składu gatunkowego i struktury lasu; 3 – ograniczenie nakładów energii na zagospodarowanie poprzez wykorzystanie procesów naturalnych. Co prawda w leśnictwie dopływ energii jest ograniczony i występuje jedynie przy pielęgnowaniu i użytkowaniu rębnym oraz w mniejszym stopniu przy odnowieniu. Tak więc tzw. automatyzacja przyrodnicza, polegająca na sterowaniu procesami przy jak najmniejszym wkładzie ma w gospodarce leśnej ograniczoną rolę.

- Wydaje się, że czynnikiem ewidentnie kształtującym przyszły drzewostan jest przyjęta na początku więźba sadzenia. Czy liczba wysadzanych sadzonek na jednostkę powierzchni jest właściwa?

- O niej decydują dwa czynniki: gospodarczy i ekonomiczny, choć nie bez znaczenia jest też odpowiedź na pytanie – jak naśladować naturę? W odniesieniu do sosny zmiany gęstości sadzenia są faktycznie bardzo duże, ponieważ w latach 20-30 XX w. wysadzono 40-50 tys. sadzonek na 1 ha, a dziś jest to 8-10 tys. Zmiana jest imponująca. Moje doświadczenia więźbowe dowodzą, że da się wyhodować drzewostan przy sadzaniu na hektarze 8 tys. sadzonek. Jednak im mniejsza więźba, tym większe ryzyko. Mamy lepszy jakościowo i większy materiał sadzeniowy, co prowadzi do pewniejszej udatności. Zasadnicze jest odpowiedzenie na pytania – co chcemy mieć w przyszłości?

- Z porolnych i leśnych powierzchni otrzymujemy różne jakościowe drewno.

- Przemysł drzewny poszukuje drewna taniego i potrafi kleić drewno i już nie ma takiego zapotrzebowania na grube i dojrzałe drzewa. W przyrodzie istotne znaczenie ma czas i przestrzeń.

- Czy w Polsce przyszłość będą miały plantacje leśne?

- Plantacje zostały „odgrzane” z uwagi na zapotrzebowanie na drewno. Czy w naszych warunkach jesteśmy w stanie na większą skalę rozwinąć poza lasem produkcję drewna? Ta koncepcja przewija się od kilkudziesięciu lat. Na przykład prof. S. Zabielski mówił o potrzebie podzielenia lasów na plantacyjne i ochronne. Mamy złe doświadczenia z plantacjami topolowymi. Trzeba też uwzględnić, że obecnie mówiąc o plantacjach nie myśli się o drewnie do przerobu przemysłowego, ale o biomasie do spalania. Należy też dodać, że nasze warunki klimatyczne nie sprzyjają prowadzeniu plantacji, czyli szbkiej produkcji biomasy.

- Uściślijmy jednak, nie da się plantacji zakładać na „słabym” Bśw, bo szbki wzrost jest możliwy na siedliskach lasowych.

- Plantacje należy zakładać na gruntach porolnych, tym bardziej, że jest je łatwo założyć i łatwo zlikwidować. Plantacje są jak uprawy klonalne i one wymagają pełnej agrotechniki i osłony. Osobiście nie widzę przyszłości dla plantacji drzew na terenach leśnych, ale poza lasem, na gruntach porolnych – dlaczego nie? Problemem jest znalezienie odpowiedniego gatunku, bo nie wiem czy topola byłaby najlepsza.

- Czy można hartować drzewostany pod kątem ograniczenia szkód od wiatru?

- Pytanie jest zasadne jeżeli mówimy o „normalnym” oddziaływaniu wiatru na drzewostan. Już od lat kształtowano brzeg drzewostanu, ustalano odpowiedni kierunek cięć, łączono gatunki, np. świerk z modrzewiem w górach itp. Przy huraganowych wiatrach nie wiele można zrobić, choć są pozytywne przykłady z lasów przerębowych ze Szwajcarii. Twierdzi się, że struktura lasów przerębowych może zmniejszyć szkody, ale czy da się wykształcić strukturę przerębową w drzewostanach sosnowych – to nie wiem. Poza tym struktura przerębowa drzewostanów sosnowych prowadzi do niskiego zapasu. Raczej skłaniałbym się do stwierdzenia, że nie da się wyhodować drzewostanu, który byłby odporny na huragan.

- Po co zostawia się na powierzchniach zrębowych pojedyncze, cherławe drzewa, jakieś kępy drzew bez widocznego „oblicza przyrodniczego”, czy szpalery drzew wzdłuż linii cięć?

- Idea pozostawiania części drzewostanu z poprzedniej generacji miała służyć jako miejsce powtórnego rozmnażania się i roślin i zwierząt. Niestety w te działania wkradł się pewien schematyzm. Takie pozostawione kępy drzewa powinny cechować się własnym fitoklimatem i powinny mieć one średnicę przynajmniej 2 wysokości drzewostanu. Zasady hodowli lasu mówią o co najmniej 5 arach powierzchni takiego skupienia drzew. Pozostawianie pojedynczych drzew, jeżeli nie jest to gospodarka przestojowa, raczej nie ma sensu. Pozostawienie nagle odsłoniętych, nieuodpornionych drzew skutkuje tym, że w drzewostanach sosnowych, owady i wiatr szybko je niszczą. Faktycznie jest zasadne pytanie – czy na każdej powierzchni jest sensowne pozostawianie drzew. Według przywołanego już wcześniej prof. Thomasiusa, nie każdy drzewostan musi być zróżnicowany wiekowo czy gatunkowo, bo ideę zróżnicowania spełniają też odmienne wiekowo i gatunkowo drzewostany rosnące obok siebie. Czyli nie musimy wszędzie i na siłę dążyć do różnicowania drzewostanu. Trzeba zachować zdrowy rozsądek.

- Czy nowe pokolenie leśników ma jeszcze zamiłowania hodowcy lasu, czy już oddaje się wirtualnemu, zdominowanemu przez SILP leśnictwu?

- To jest kwestia osobowości. Profesjonalnie leśnicy są dobrze przygotowani. Mają też od kogo i gdzie się uczyć, bo hodowli lasu trzeba uczyć się przez całe życie. Na pewno na wiedzę i umiejętności nakłaniają się elementy biurokratyczne i hierarchiczność leśnictwa, co może być hamulcem. Można przyjąć dwa skrajne rozwiązania: pierwsze - tylko siedzenie w papierach, ale może szybko okazać się, że stan lasu nie zgadza się z papierami (i tu jest problem – czy gorzej jest to dla lasu, czy dla papierów). Drugie rozwiązanie, to koncentrowanie się na lesie, a nie na papierach (bardzo niebezpieczne dla leśnika).

Uważam, że leśnicy umieją sprawnie korzystać z dobrodziejstw jakie niesie informatyka, ale są też leśnicy, którzy siedząc w biurze „oddalili się” znacznie od lasu. Nie da się tylko wirtualnie kierować leśnictwem i ufam, że leśniczowie obecnie bardziej siedzą w lesie niż w papierach.

- Na uczelni, w ramach studiów leśnych z powodów ekonomicznych jest obcinany praktyczny wymiar edukacji.

- Podręcznikowe widzenie lasu jest niedoskonałe i jednowymiarowe, a studia powinny nauczyć, by leśnik umiał sobie stawiać pytania i poszukiwać odpowiedzi. Charakterystyczna dla gospodarki leśnej jest długa przestrzeń czasowa, a to wiąże się z oczekiwaniem na rezultaty pracy. Może być to plusem, bo uczy ostrożności i umiejętności przewidywania. Mam nadzieję, że leśnictwo wirtualne nie zdominuje leśnictwa rzeczywistego. SILP jest polską specjalnością i trudno w Europie znaleźć jakiegoś odpowiednika. Pamięta, że jeszcze niedawno przewidywano, że SILP zastąpi urządzanie lasu. Widać, że jednak tak się nie stało. Faktycznie informatyka w Lasach Państwowych jest przerażająca, ale czy wypisywanie przed 60 laty numerów dla pojedynczych kopalniaków nie było biurokracją?

Planowanie w leśnictwie zawsze istniało i mnie nie przeszkadza, że obecnie leśniczy zamiast na papierze, przy pomocy programów komputerowych rysuje plany odnowienia powierzchni zrębowych. Zmieniły się tylko narzędzia i młodzi ludzie są ku temu bardziej predysponowani.

- Jak gospodarować w warunkach dynamicznie zmieniającego się otoczenia?

- Można obniżać wiek rębności. Można łączyć gatunki początków sukcesji jak brzoza i sosna z gatunkami końcowych stadiów sukcesji jak dąb i buk. Maksymalnie wykorzystywać nisze ekologiczne, poprzez dostosowanie do warunków siedliskowych. Te wskazania ogólne należy przełożyć na praktyczne warunki w leśnictwie, a studentom leśnictwa powtarzam, że poza wiedzą trzeba mieć jeszcze i szczęście.

- Dziękuję za rozmowę

Władysław Kusiak