Please ensure Javascript is enabled for purposes of website accessibility Wywiad z Lamusa z prof. dr hab. Stanisławem Szymańskim | Wydział Leśny i Technologii Drewna

Wywiad z Lamusa z prof. dr hab. Stanisławem Szymańskim

W roku bieżącym otrzymał Pan Profesor prestiżową nagrodę imienia Wilhelma L. Pfeila – czym ona jest?

Nagroda Wilhelma Leopolda Pfeila, którą otrzymałem za rok 1994 jest drugim wyróżnieniem Polaka w historii przyznania tej nagrody. Po raz pierwszy otrzymał ją dr Stanisław Kasprzyk. Przez niektórych nagroda Pfeila jest porównywalna z nagrodą Nobla – jest to „Leśny Nobel”, który przyznawany jest nie tylko osobom zasłużonym dla gospodarki danego kraju ale i dla leśnictwa europejskiego. Przyczyniła się także do tego dobra współpraca z Niemcami oraz moja działalność w europejskiej organizacji PRO-SILVA. Z wręczeniem tej nagrody związana jest duża uroczystość. W tym roku odbywa się ona w Eberswalde, gdzie wykładał i prowadził swoje badania Pfeil. Nagrodę ufundował, zmarły niestety niedawno, profesor Toepfer, a wręczyła ją jego córka. Na marginesie mogę powiedzieć, że w ślad za tym wyróżnieniem otrzymałem też gratyfikację finansową.

Kto nominował osobę Pana Profesora?

Do dziś jest to dla mnie tajemnicą. Wiem tylko, że wiele osób spoza Polski pytano o referencję w sprawie mojej osoby, m.in. profesora Thomasiusa i profesora Gussone.

 

Proszę nakreślić najważniejsze tematy podejmowanych prac badawczych.

Głównym problemem badawczym jest realizacja metod odnowienia i pielęgnowania lasu. Od samego początku mojej pracy naukowej interesowałem się i prowadziłem badania związane z dynamiką rozwoju niekierowanych młodników sosnowych, aż do II klasy wieku. Drugim dużym nurtem badań były prace wykonane wspólnie z profesorem W. Szczerbińskim dotyczące problemu unieszkodliwienia przerostów i rozpieraczy w młodnikach sosnowych. Trzecim podejmowanym przeze mnie zagadnieniem było stosowanie w leśnictwie niekonwencjonalnych metod odnowienia lasu. Mam tutaj na myśli przede wszystkim wypracowaną na bazie wzorców prof. Ogijewskiego gniazdową metodę uprawy dębu. Wreszcie dużo uwagi poświęciłem wspólnie z kolegami z Katedry badaniom dotyczących zamieraniu lasów w Sudetach. Nasze zalecenia dotyczące m.in. propozycji składów gatunkowych w uprawach leśnych zostały przekazane do IBL i GDLP w Warszawie oraz rozesłane do sudeckich nadleśnictw w celu ich praktycznego wykorzystania. Obecnie pełna dokumentacja raportów o stanie lasów „wychodzi” drukiem i będzie podstawą do wystąpienia do Banku Światowego o sfinansowanie działań związanych z ratowaniem lasów sudeckich po obu stronach granicy. Ich otworzenie leży nie tylko w interesie polskim czy czeskim ale także europejskim.Stworzyłem własną metodę analizy wiązanej, która pozwalała na obserwowanie przebiegu procesów rozwojowych w zaniedbywanych drzewostanach, których w Polsce powojennej nie brakowało. Mogłem więc śledzić poszczególne etapy i wiązać je w jeden ciąg rozwojowy. Na tym gruncie powstała koncepcja ograniczonych zabiegów pielęgnacyjnych, polegająca tylko na ogławianiu potencjalnych przerostów i rozpieraczy w okresie zwierania się upraw sosnowych. Zabieg ten był też wykorzystywany ze względu na zmniejszenie spałowania młodników przez zwierzynę, ponieważ ograniczał się do eliminowania przerostów i rozpieraczy a pozostawiał nadal zwarty młodnik, który był dla zwierzyny – saren i jeleni – nadal niedostępny.

Istotą gniazdowej metody uprawy dębu jest wykorzystanie kooperacji międzyosobniczej w gniazdach, a więc na placówce „zbudowanej” z 21 drzewek. Najpierw dokonuje się selekcja naturalna, a później, poprzez trzebież, w 25 roku życia wybiera się jeden najlepszy osobnik, a resztę usuwa. Rolę domieszki w sposób doskonały spełnia np. lipa, która tworząc podokapowe piętro, pielęgnuje glebę i strzałę docelowych drzew. Przez zmieszanie się liści lipy i dębu osiąga się bezbutwinowy rozkład ścioły.

Jeżeli można, to pragnę w tym miejscu wtrącić małą dygresję. Otóż podczas jednej z wymian organizowanych przez PTL poznałem niemieckiego księcia Fursta von Bendheim zu Steinfurt, który zastosował później w swoich lasach gniazdową uprawę dębów. Co roku na święta Bożego Narodzenia przysyłał mi życzenia wraz z dopiskiem, że dęby rosną dobrze. Jakże miłe było zaskoczenie, kiedy podczas wręczania mi nagrody w Ebeswalde księże ów przekazał mi album z dokumentacją wspomnianej uprawy.

Czy polska szkoła hodowli lasu wnosi jakieś elementy do europejskiego leśnictwa?

Na pewno nie musimy się jej wstydzić. Nasza hodowla lasu opera się nie na sztywnych receptach lecz widzi w ekosystemie leśnym pewien zespół o określonej organizacji wewnętrznej i prawach rozwojowych. Polska hodowla lasu od samego początku bazowała na podstawach ekologicznych. Te założenia, które niegdyś wprowadzał Morozow, kontynuowane i udoskonalane później przez Denglera czy Leibundguta, w Polsce były zawsze widoczne.

W pewnym momencie eksperci skandynawscy usiłowali nam narzucić obniżenie wieku rębności, uważając że nasze lasy są za stare, a gęsta więźba nieekonomiczna. Kierowali się jednak oni błędną przesłanką, ponieważ w prosty sposób zamierzali przenieść doświadczenia ze swoich lasów. W Skandynawii gleby szkieletowe, sosna jest innej rasy pokroju „świerkopodobnym” i cienkich gałęziach nawet przy małym zwarciu. Niestety nasza sosna ma tendencje do tworzenia grubogałęzistego i sęcznego drewna i dlatego wymaga innych zabiegów hodowlanych niż na Północy.

Zawsze uważałem, że podstawowym celem hodowli lasu w Polsce winna być „produkcja” drewna wartościowego i grubego-okleiny, sklejki i tarcicy wysokiej jakości. Drewno cienkie i usęcznione nie może konkurować cenowo na rynkach europejskich i światowych. Dowodem na to są np. wysokie ceny uzyskiwane za okleinę dębową na aukcji w Krotoszynie. Hodowanie lasów zbliżonych do naturalnych, gdzie drzewa osiągają duże dymensje jest także korzystne z punktu widzenia ekologii, ponieważ spełniają funkcję pozagospodarcze: krajobrazowe, społeczne, a przede wszystkim środowiskotwórcze.

W jakim kierunku, przez pryzmat 45 lat doświadczeń z Pana pracy naukowej i dydaktycznej, zmienia się hodowla lasu?

Coraz bardziej naginamy hodowlę lasu do potrzeb przyrodniczych i coraz większą uwagę przywiązujemy do wielofunkcyjności lasu. Do tego dochodzą działania w rejonach uszkodzeń przemysłowych. Jest to nowa sytuacja, wymagająca podejmowania interdyscyplinarnego i głębokiego rozpoznania przyczyn. Tak więc w hodowli lasu coraz większą uwagę przywiązuje się do problemów ratownictwa leśnego i związanej z tym przebudowy drzewostanów.

Hodowla lasu z ekologią ściśle się zazębiają, ale działania hodowlane różnicują środowisko, które mocno zniekształcił człowiek. Kiedyś w nieskazitelnie czystym środowisku łatwiej było hodować lasy. Dzisiaj leśnictwo staje przed trudnymi zadaniami związanymi z odtwarzaniem ekosystemów leśnych i ich przebudową. Często też, nas leśników, niesłusznie obwinia się za obecny stan lasu. Hodowla lasu musi się więc dostosować do rzeczywistych potrzeb i modyfikować sposoby działania.

Za swój sukces uważam wdrożenie 14 rębni, które obecnie znajdują się w zasadach hodowli lasu. Były to w większości rębnie preferowane przez mojego wspaniałego nauczyciela doc. Tadeusza Puchalskiego. Jednakże wcześniej nie znajdowały posłuchu. Poznańscy studenci leśnictwa byli więc w trudnej sytuacji, ponieważ te rodzaje rębni, które w Poznaniu omawiałem na wykładach, nie były stosowane w praktyce. Była to rozbieżność nauki z praktyką.

Obecnie stosowane rębnie stwarzają możliwość dla pełnego wykorzystania daru Boga, jakim jest odnowienie naturalne lasu. Rębnie stopniowe wykorzystują bowiem maksymalnie właśnie odnowienie naturalne, dając najlepszy efekt od strony produkcyjnej, ochronnej, a poza tym tworzą lasy stabilne – wielopiętrowe i wielogatunkowe, odpowiadające wizji naturalnego lasu wielofunkcyjnego.

Na zakończenie chciałbym prosić o krótką wypowiedź w obronie sosny.

Swego czasu w „Lesie Polskim” napisałem cykl artykułów pod wspólnym tytułem: sosna gatunek nieznany. Pomimo, że sosna na niżu zajmuje 80% powierzchni leśnej jest nadal gatunkiem, co do którego prowadzi się spory. Czy więźba jest właściwa? Czy sosnę prowadzić w długiej czy krótkiej kolei rębu? Jak pielęgnować? Tak więc stale rodzą się problemy pomimo, że jest to gatunek chlebowy, bo gdyby w lasach polskich nie było sosny, to właściwie nie mielibyśmy pracy. Gzie się nie spojrzy, tam widać sosnę.

Sosna jest gatunkiem o szerokiej amplitudzie ekologicznej. Rośnie na borze suchym i na bagnach tworząc zespół boru bagiennego czy wilgotnego. Sosna rośnie wszędzie, tylko nie wolno jej hodować w warunkach monokultur, ponieważ stwarza wówczas bazę żerową dla szkodników, z którymi ciągle są problemy.

Przez teren Polski przebiegały cztery zlodowacenia, które dokonały zróżnicowań glebowych i nawet na zdawałoby się jednorodnych obszarach występują jakieś obniżenia napełnione substancją organiczną lub niżej zalegające pokłady zawierające bogatsze składniki. Trzeba więc dążyć do płatowego zmieszania gatunków, a rosnące grupowo czy kępowo drzewa ułatwiają prowadzenie zabiegów. Trzeba więc dążyć do płatowego zmieszania gatunków, a rosnące grupowo czy kępowo drzewa ułatwiają prowadzenie zabiegów. Tak więc sosna jest i będzie dominującym u nas gatunkiem lasotwórczym, zwłaszcza na uboższych siedliskach.

Na zakończenie chciałbym podzielić się jeszcze małą krótką refleksją. Otóż miałem szczęście rozpoczynać swoją pracę naukową u boku wspaniałych nauczycieli jakimi byli profesor Wiesław Szczerbiński i docent Tadeusz Puchalski. Dzięki ich ogromnej wiedzy, także praktycznej (byli wcześniej pracownikami terenowymi), mogłem dużo skorzystać i nauczyć się. Pozwoliło mi to na zaoszczędzenie mnóstwa czasu poświęconego na dochodzenie do prawd, które oni już posiedli i z którymi się dzielili.

Dziękuję za rozmowę

W. Kusiak