Please ensure Javascript is enabled for purposes of website accessibility Wywiad z lamusa z prof. dr hab. Jerzym Modrzyńskim | Wydział Leśny i Technologii Drewna

Wywiad z lamusa z prof. dr hab. Jerzym Modrzyńskim

modrzyński.png

Pozostaję wierny świerkowi...

Od czego zależał wybór kierunku studiów?
Nie ze względu na tradycje, bo leśników w mojej rodzinie nie było. Z domu, głównie od ojca, wyniosłem jednak zamiłowanie do przyrody. I to był chyba główny motyw. Poza tym o wyborze leśnictwa zadecydowała również różnorodność przedmiotów w programie tego kierunku studiów, która mi bardzo odpowiadała.
Jak się w tamtych czasach studiowało?
Były to lata 1965-1970. Studiowało się wtedy jakby spokojniej niż dziś. Wprawdzie wielu z nas dorabiało w spółdzielni pracy „Akademik”, ale nie było takiej presji zarabiania i tak niecierpliwego dążenia do sukcesu jak obecnie. Małżeństwa studenckie należały do rzadkości. Studiowało się też w większym komforcie psychicznym, ponieważ każdy kto chciał mógł dostać pracę i mieszkanie w Lasach. Zresztą wielu (około połowa) znajdywało pracę poza resortem. Dobrze znaliśmy się na roku. Nie było atmosfery konkurencji między nami. Było chyba więcej czasu na rozwijanie indywidualnych zainteresowań i na zabawę.

W tamtych latach chodziło się często na rajdy piesze. Pozwalały się wyszumieć, dawały poczucie swobody. Szczególnie lubiłem ogólnopolskie rajdy leśników. Były doskonałą okazją do wzajemnego poznania się i integracji studentów z różnych wydziałów leśnych. Do dziś spotykam kolegów z Krakowa i Warszawy, którzy przypominają mi nieprzespane noce przy ognisku, gdzieś w Borach Tucholskich, czy Gorcach.

Jak wyglądały pierwsze kroki przyszłego profesora?
Najpierw była praca magisterska na temat upraw dębowych pod okiem (wówczas doc. dr hab.) Stanisława Szymańskiego, a potem propozycja pracy w Katedrze Ogólnej Hodowli Lasu, ponieważ akurat miał się zwolnić etat po doc. dr hab. Tadeuszu Puchalskim. Propozycję przyjąłem, bo chociaż ciągnęło mnie do lasu, to jednak przez czas studiów zżyłem się ze środowiskiem akademickim Poznania, a ta praca dawała szansę pozostania w nim.

Na staż asystencki zostałem wysłany do Nadleśnictwa Jeleśnia z poleceniem zebrania materiału do badań nad wiekiem, który potrzebny jest samosiewnym świerkom o osiągnięcia wysokości 1,3 m w Beskidzie Żywieckim. I tak już przy górach i świerku pozostałem. Zresztą nie żałuję, bo jest to naprawdę ciekawy gatunek.

Moja praca doktorska (obroniona w 1977 roku) dotyczyła dynamiki naturalnego odnowienia świerka w Karkonoszach. W badaniach tych bardzo wydatnie pomogli mi młodsi koledzy z Koła Naukowego Leśników. Okazało się, że karkonoskie świerczyny odnawiały się dobrze w sposób naturalny, ale odnowienia te nie były należycie wykorzystywane, co motywowano obcym pochodzeniem miejscowych drzewostanów.

W jakim kierunku potoczyły się więc dalsze badania?
Uznałem, że problem pochodzenia karkonoskich świerczyn zasługuje na wyjaśnienie. Ponieważ badania archiwalne nie przyniosły rezultatu, zająłem się więc rozpoznaniem ekotypu losowo wybranych drzewostanów analizując cechy przystosowania do środowiska zarówno drzewostanów matecznych, jak i ich potomstwa. W pracy habilitacyjnej (1989) doszedłem między innymi do wniosku, że badane przeze mnie karkonoskie populacje świerka pospolitego wykazują na ogół cechy dobrego przystosowania do zajmowanych przez nie siedlisk, determinowanych wysokością nad poziomem morza. W następnych latach badania nad ekologiczną adaptacją i pochodzeniem świerka zostały pod moim kierunkiem poszerzone i pogłębione. W pierwszej fazie doświadczenie polegało głównie na identyfikacji wysokościowego ekotypu badanych populacji świerka, za pomocą sprawdzonych wcześniej metod, takich jak obserwacje fenologiczne i pomiar przyrostu wysokości. Okazało się, że populacje świerka pospolitego z Karkonoszy, Śnieżnika Kłodzkiego, Gór Bialskich, Pilska, Babiej Góry i Tatr wykazywały za każdym razem ciągłą (odpowiadającą wysokości n.p.m.) zmienność cech potomstwa badanych populacji. Wskazuje to (wbrew panującej opinii) na niewielką rolę introdukowanych w przeszłości obcych proweniencji oraz na dobre przystosowanie badanych drzewostanów do stref wysokościowych, z których zebrano nasiona. Wynik tych badań ma duże znaczenie dla praktyki hodowli lasu, gdyż pozwala na zalecenie maksymalnego wykorzystania potencjału naturalnego odnowienia i bazy nasiennej lokalnych drzewostanów świerka w Sudetach i Karpatach.

W dalszych badaniach (prowadzonych w interdyscyplinarnym zespole) okazało się, że populacje świerka populacje świerka pospolitego z wysokich położeń charakteryzują się większym natężeniem fotosyntezy i oddychania oraz wyższą zawartością barwników fotosyntetycznych i azotu w igłach. Wyjaśniono ponadto, że wolniejszy wzrost wysokogórskich populacji świerka wynika z biologicznego kosztu nabywania odporności na: niskie temperatury, suszę, promieniowanie UV i inne stresy. Ustalono  również, że intensywne zamieranie górnoreglowych świerczyn  nie wynika z ich większej wrażliwości, lecz z kumulowania się na dużych wysokościach niekorzystnych naturalnych i antropogenicznych oddziaływań środowiskowych.

Badania nad ekologiczną adaptacją świerka zamierzam kontynuować, jednocześnie coraz więcej uwagi poświęcam zagadnieniom związanym z kształtowaniem swoistych ekosystemów przez poszczególne gatunki drzew leśnych. Badania te prowadzę na powierzchniach założonych przed ponad 30 laty na terenie LZD Siemianice przez prof. dr hab. Stanisława Szymańskiego.

Czy możemy jeszcze na chwilę wrócić do świerka? Jak to z nim właściwie jest?
Jest to gatunek, do którego przylgnęło sporo stereotypów, by nie powiedzieć mitów.

Między innymi prawie wszystkie nieszczęścia jakie spotykają drzewostany świerkowe tłumaczy się ich obcym podchodzeniem. Tymczasem wiatrołomy i śniegołomy w dolnym reglu wynikają najczęściej z błędów hodowlanych – zbytniego zagęszczenia i zaniedbań w pielęgnacji. Szkody w górnym reglu wynikają natomiast głównie ze skrajnego nasilenia niekorzystnych czynników środowiska, jakie tam panują.

Do niedawna sądzono, że świerk jest gatunkiem wybitnie kontynentalnym. Tymczasem jego dobry wzrost w regionach nadmorskich (między innymi w Anglii i Danii) dowodzi, że odpowiada mu również klimat o małych rocznych amplitudach.

Uważa się powszechnie, że płaski system korzeniowy jest cechą gatunkową świerka. Tymczasem jest on raczej konsekwencją częstego występowania tego gatunku na podmokłych lub płytkich glebach. Inne gatunki (np. jodła, sosna czy buk) w takich warunkach również wytwarzają płaskie systemy korzeniowe. Na glebach dobrze przewietrzonych, świeżych i żyznych od talerzowego systemu korzeni pierwszego rzędu odchodzą liczne, charakterystyczne dla świerka pionowe korzenie drugiego rzędu, sięgające na głębokość około 1-2 m, a nawet głębiej.

Czy świerk zawsze powoduje zakwaszenie i degradację gleby?
Owszem w litych drzewostanach, na niedostatecznie zbuforowanych, kwaśnych glebach proces bielicowania pod świerkiem się nasila, a próchnica przekształca się w kierunku typu mor. Procesy zakwaszenia potęgowane są również przez zanieczyszczenia, które świerk wychwytuje z powietrza w większym stopniu niż inne gatunki drzew. Jednakże na dobrze zbuforowanych glebach eutroficznych, nawet po wielu generacjach świerka nie należy się obawiać zmniejszenia produkcyjności siedliska. Nie należy się również obawiać degradacji gleby przez świerka występującego z zmieszaniu z innymi gatunkami. Chciałbym w tym miejscu przypomnieć, że ścioła bukowo-świerkowa rozkłada się szybciej niż sama ścioła bukowa.
Co można dziś powiedzieć o tzw. pasie bezświerkowym?

- Domyślam się, że chodzi o tak zwaną dysjunkcję środkowopolską. Są dowody na to, że w czasie polodowcowej migracji świerki z ostoi północnej i południowej spotkały się w okolicach Gór Świętokrzyskich, tworząc zwarty zasięg. Obecny pas bezświerkowy (a raczej obszar rozproszonego występowania świerka) to przede wszystkim wynik gospodarki człowieka. Na pewno nie jest to wyłącznie wina zbyt małej ilości opadów.

Co ze świerkiem na niżu? Czy powinno się go hodować poza naturalny zasięgiem?
Sztuczne poszerzenie areału świerka na styku z jego naturalnym zasięgiem, a więc w naszym przypadku na Pomorzu Zachodnim, można moim zdaniem potraktować jako przyśpieszenie (albo nadgonienie) migracji, która w naturalnych warunkach i tak by nastąpiła. Nawiasem mówiąc świerk znajduje to bardzo dobre warunki wzrostu i świetnie odnawia się w sposób naturalny (co wiem z własnych obserwacji).
Dlaczego powierzchniowy udział świerka w Polsce maleje?
Jest to, jak sądzę zarówno efekt zamierania starszych drzewostanów w ostatnich latach, jak i zamierzonej przebudowy świerczyn na drzewostany liściaste i mieszane, zwłaszcza w strefie dolnego regla i na bogatych siedliskach lasowych. Na pewno pozostanie świerk nadal dominującym gatunkiem w reglu górnym, bo inne gatunki nie mogą go tam zastąpić. Sądzę, że również w niższych partiach gór i na północy leśnicy nadal będą nań spoglądać łaskawym okiem. W końcu jest to gatunek, który znakomicie podnosi produkcyjność drzewostanów, a jego drewno nadal jest w cenie. Ponadto łatwo odnawia się w sposób naturalny. Złej sławy przysporzyła mu przede wszystkim jego hodowla w monokulturach. Wydaje mi się, że jeśli będzie stosowany w małych drzewostanach, a zwłaszcza w zmieszaniu z innymi gatunkami, jeśli będzie odpowiednio pielęgnowany, to nie zawiedzie.
Rozmawiamy przed świętami Bożego Narodzenia, a świerk to przecież choinka!
Tak, przynajmniej w Wielkopolsce i na Pomorzu. Ale na przykład w Małopolsce choinki są zazwyczaj jodłowe, a na Mazowszu – sosnowe. Zresztą i u nas w ostatnich latach coraz częściej spotkać można świerki kłujące, daglezje, czy różne gatunki jodeł egzotycznych. Ja jednak pozostaję wierny świerkowi.
Dziękuję za rozmowę

Władysław Kusiak

Przegląd Leśniczy nr 11/2001